„Jazz nie gryzie"

Leszek Gosek: Niedawno zakończyłaś trasę koncertową promującą Twoją najnowszą płytę Caminho. Opowiedz nam proszę o tych koncertach oraz o tym, jaką były one drogą dla Ciebie do przebycia.

Dorota Miśkiewicz: Koncerty promujące płytę „Caminho" są bardzo dobrze przyjmowane. Pokonałam busem trochę drogi liczonej w kilometrach aby odwiedzić miasta większe i mniejsze. W każdym z nich przebywałam krótkie drogi spacerując i wczuwając się w klimat zakątka, w którym danego dnia występowałam. A w czasie koncertów wybierałam się w drogę do publiczności. Ta droga za każdym razem jest trochę inna, bo inaczej się czujemy, publiczność jest różna, jednak za każdym razem jest ta sama chęć nawiązania kontaktu.


LG: Lubisz koncertować? Podróżowanie masz pewnie w swoich korzeniach ze względu na szczególne tradycje muzyczne w Twojej rodzinie.

DM: Koncerty to nagroda za wszelkie trudy zawodowe. W trasie koncertowej znikają troski i problemy związane z domową codziennością. Bardzo lubię koncerty, a szczególnie te wyjazdowe, lubię atmosferę hoteli. Ale jako dziecko nie podróżowałam z tatą i nie wiem czy to kwestia korzeni.


LG: Jaki wpływ miała rodzina na Twoją „Drogę" artystyczną?

DM: W domu rodzinnym muzyka była bardzo ważna. Tata przywoził płyty z lżejszym jazzem dla mnie i brata. Słuchaliśmy Al'a Jarreau i George'a Benson'a jako dzieci. Myślę, że okres dzieciństwa bardzo wpłynął na to, co robię teraz. Z jednej strony jazz, który pobrzmiewał w domu, z drugiej pop sączący się z radia i ten Al Jarreau, który łączył jazz i pop. Jakby się nad tym zastanowić, dziś staram się robić to samo, co on, choć innymi środkami.


LG: Jesteś wszechstronnie wykształcona muzycznie. Ukończyłaś Akademię Muzyczną w klasie skrzypiec. Komponujesz, piszesz teksty, jesteś wokalistką, współprodukujesz swojej płyty. W której z tych dziedzin czujesz szczególną swobodę i powołanie?

DM: Czuję się wokalistką. Skrzypce pokrywa coraz większa warstwa kurzu, a pisanie piosenek traktuję jako hobby.


LG: Poza Akademią otrzymałaś wiele praktycznych lekcji, współpracując z takimi legendami jak Włodzimierz Nahorny, Tomasz Stańko, czy Twój ojciec Henryk Miśkiewicz. Czego Cię nauczyli? Jaka była najcenniejsza lekcja jaką od nich otrzymałaś?

DM: Nahorny jako pierwszy we mnie uwierzył i poprosił o współpracę. Przy nim odkrywałam swoje możliwości wokalne, uczyłam się improwizacji. Stańko pokazał mi siłę koncentracji, tata - zwykłą radość wspólnego muzykowania na scenie. Lekcji udzielam sobie sama obserwując innych, których było znacznie więcej niż tu wymienieni, i lekcja ta trwa cały czas. Wiadomości wciąż muszę utrwalać, inaczej wszystko ulatuje. Wciąż uczę się tego samego. To tak jak ze sprzątaniem mieszkania, ciągle się kurzy. Tak i ja wciąż uczę się tej samej radości muzykowania, koncentracji, dawania siebie innym, radzenia sobie z ograniczeniami głosowymi, szukania motywacji...


LG: W środowisku masz opinię perfekcjonistki, która dba osobiście o każdy szczegół. Czy jest to wynik profesjonalizmu, czy też obawa przed jego brakiem u innych?

DM: Lubię wiedzieć co dzieje się z muzyką, którą firmuję swoim nazwiskiem. W Polsce jest sporo dobrych producentów, którzy obracają się w konkretnych gatunkach np. pop, rock, r'n'b. Ale ja nie zaliczam się do żadnego z tych gatunków, więc nie chcę korzystać z ich pomocy na zasadzie wyłączności. Lubię za to wchodzić w spółki. Moja płyta jest moją odpowiedzialnością. Jeśli źle brzmi albo brzydko wygląda, nikt nie zastanawia się czyja to wina. Przyjmuję taką odpowiedzialność.


LG: Twoja muzyka jest fuzją wielu gatunków i różnych elementów z całego świata. Gorąca krew i tętno, ale i nostalgia oraz melancholia zarazem. Którego z tych pierwiastków jest więcej w Dorocie Miśkiewicz?

DM: Tu posłużę się Wojciechem Młynarskim. „Nie ma jasności w temacie Marioli" i nie ma jasności w temacie Doroty. Jednak, kontynuując wątek Pana Wojciecha: „podchodzą mnie wolne numery, fararara...":)


LG: Skąd czerpiesz fascynacje tworząc swoją muzykę? Widoczna jest w Twojej twórczości niebywała melodyjność. Skąd to wypływa?

DM: Właśnie z tego, że jestem „typ liryczny" (patrz wyżej). Lubię staromodną piosenkę bo jest właśnie melodyjna. Bacharach, Legrand, czy nasz rodzimy Nahorny i Wasowski.


LG: Co wpływa na tak dobry odbiór Twojej płyty Caminho w Polsce?

DM: Gdybym to wiedziała?!


LG: Nagrałaś duet z Cesarią Evorą. Ona również cieszy się szczególną popularnością w kraju. Na czym Twoim zdaniem polega jej fenomen?

DM: Cesaria jest uczciwa. Tak jak śpiewała kiedyś w barach, tak śpiewa dziś. Nikogo nie udaje. Ma dobry, rozpoznawalny głos i śpiewa swoją muzykę ludową, która jest dość prosta w odbiorze i oryginalna. Do tego łut szczęścia i odpowiedni, pomocni ludzie.


LG: Lubisz wpółpracować z gośćmi z zagranicy przy swoim materiale? Cóż specjalnego wnoszą?

DM: Odważyłam się zaprosić na nagrania perkusjonistę z Brazylii. Przeżycie niesamowite! Jego groove, tak inny od naszego. Myślę, że odmienił oblicze płyty „Caminho". Dodał niecodzienności, oryginalności w rytmie i brzmieniu (przywiózł sporo oryginalnych instrumentów). Cała płyta to ciekawe połączenie samby, jazzu, piosenki starodawnej i popu. Jednak instrumenty i poczucie rytmu naszego gościa, Luiz'a Guello, nadają całości wspólny mianownik.


LG: Czy idąc tropem Anny Marii Jopek masz plany na trasę międzynarodową? Czy byłabyś w stanie zaprezentować Caminho w innym języku niż polski?

DM: Nie wiem. Na razie nie planuję kariery zagranicznej. Jadę we Wrześniu na kilka koncertów po Niemczech, myślę że zaśpiewam trochę po angielsku, trochę bez słów i trochę po polsku. Lubię brzmienie polskiego języka.


LG: Czym mogłabyś zainteresować publiczność międzynarodową? Co jest znakiem charakterystycznym dla Doroty Miśkiewicz różnicującym Cię od innych artystów?

DM: Nie jestem tak wyrazista jak Cesaria, czy Bjork. Subtelność, liryka, muzykalność to moje atuty. Ale czy są wystarczająco charakterystyczne? Bardziej charakterystyczne chyba jest nosowe brzmienie mojego głosu. Owszem, największe gwiazdy światowe zawsze mają coś bardzo charakterystycznego. Ale ich jest niewiele. Nie napinam się więc na tę charakterystyczność. Bardziej koncentruję się na rozwijaniu atutów.


LG: Otrzymałaś nominację do PAM Awards, a także dwie nominacje do tegorocznych Fryderyków. Zależy Ci na nagrodach i uznaniu branży?

DM: To miłe. Lubię być doceniana przez fachowców. Kto nie lubi?


LG: Jakie są Twoje plany na najbliższe miesiące?

DM: Chcę trochę odpocząć, zrelaksować się. Może na luzie powymyślam nowe piosenki. Powinnam zacząć myśleć o kolejnych projektach. Ale najpierw relaks, w końcu idą wakacje!


LG: Jakie Twoim zdaniem są najważniejsze wyzwania i obowiązki artysty świadomego swojej roli we współczesnym świecie?

DM: Jeżeli chodzi o mnie, to nie wiem czy czuję się bardziej artystą czy po prostu szansonistką, muzykantem. Zastanawiam się czy nie nadużywamy słowa „artysta". Stawiam sobie za cel nieść ludziom trochę radości i oddechu od codzienności. Pokazuję im, że nie są sami ze swoimi przeżyciami. Czasem zaśpiewam coś dziwnego, tak do zastanowienia. Staram się, aby to co śpiewam, było na dobrym poziomie. Moje wyzwanie, to połączyć rozrywkę z zadumą, prostotę piosenki z wymagającymi skupienia elementami jazzu. Chcę docierać do ludzi, umuzykalniać, pokazywać, że jazz nie gryzie, a muzyka niejedno ma imię.


LG: Dziękuję pięknie za poświecony czas i życzę pomyślności na Twojej artystycznej drodze.

 

cabergoline buy online uk kamagra tadalis buy topiramate online uk buy anastrozole australia beli viagra di apotek buy furosemide online australia kamagra billig kaufen deutschland can you buy meclizine in australia cialis goedkoop betrouwbaar can you buy doxycycline in boots viagra mit rezept kosten buy zantac online australia is kamagra te koop in apotheek differin australia buy baclofen to buy in uk